Waranasi – święte miasto śmierci
Waranasi miało być dla nas ukoronowaniem podróży po Indiach. Budzące zachwyt wśród turystów wzbudziło i w nas podobne uczucia. Miasto stanowi ważny ośrodek kultu dla wyznawców hinduizmu i buddyzmu. Przepływająca przez niego święta rzeka Ganges przyciąga jak magnes. Rytualna kąpiel w rzece oraz spalenie zwłok na ghatach (schody prowadzące do rzeki) są ważnym wydarzeniem w życiu Hindusów.
Ponad 11 godzinna podróż z Agry do Waranasi pociągiem klasy tzw. „niskiej”(sleeper) nareszcie się zakończyła. Noc była ciężka, kraty w oknach wagonów przymykane jedynie drewnianymi deskami przez które niemiłosiernie wdzierało się mroźne powietrze. Ciągłe szturchanie przez poszukujących wolnego miejsca na pryczy lub bezpośrednio pod nią. Na szczęście obecny w naszym przedziale policjant z karabinem sprawiał, że czuliśmy się bardziej bezpieczni. Oby tak dalej.
Do Waranasi dojechaliśmy z opóźnieniem, pomimo tego wysłannik z guest house-u cierpliwie na nas czekał. Pierwszy raz zarezerwowaliśmy nocleg z wyprzedzeniem, ale bez przedpłaty i warto to zrobić w tak turystycznym miejscu jak Waranasi. Warto również jeśli zależy nam na fajnym miejscu, niedrogim i usytuowanym bezpośrednio nad gathami. Nasz hostelowy przewodnik prowadził z zawrotną prędkością tuk-tuka przez zakorkowane miasto. Potem spacer, bo dalsza droga nie pozwalała na przeciśnięcie się w niej motoru z przyczepką. Co chwile musimy uważać na bardzo liczne kupy pozostawione przez spacerujące uliczkami „święte krowy”. A gdzie ta ich świętość w tych kupach? 🙂 Smród moczu wskazuje, że każda ściana to latryna i śmietnik zarazem.
Nasz hostel umiejscowiony jest tuż nad ghatami (schody prowadzące do rzeki Ganges i ciągnące się wzdłuż niej) i mamy wspaniały widok z balkonu i restauracji na dachu.
Szybki prysznic, śniadanie i udajemy się w stronę ghatów. W pierwszej kolejności idziemy w stronę Manakarnika Ghat, miejsca kremacji zwłok. Jest to najbardziej popularne miejsce nad Gangesem, gdzie palone są zwłoki i to przez 24h. Dla Hindusów kremacja nad świętą rzeką jest najważniejszym celem w życiu. Daje ona możliwość wyrwania się z ciągłego cyklu narodzin i śmierci.
Cała uroczystość robi wrażenie. Zwłaszcza, że po chwili palenia widzisz wyginające się części ciała. Popiół i resztki ludzkie wrzucane są do rzeki. Nie wszystkie rodziny stać na odpowiedni pochówek. Koszt drewna używanego do kremacji zwłok jest bardzo wysoki i tylko nieliczni mogą pozwolić sobie na komfort ułożenia odpowiedniej masy drewna na stosie.
Nie do końca spopielone ciała unoszone są nurtem w dół rzeki. Sami mieszkańcy miasta i pielgrzymi oczywiście nic sobie z tego nie robią, widok ten staje się częścią krajobrazu. A Ganges nie na darmo otrzymuje tytuł najbardziej zanieczyszczonej rzeki świata. Wielokrotnie się przekonujemy że tytuł ten na Hindusach nie robi żadnego wrażenia. Rytualna kąpiel, wykonywanie prania czy mycie zębów wodą z rzeki jest tak naturalne jak wschód czy zachód słońca. Nas pewnie sama styczność z tą wodą by powaliła aczkolwiek Łukasz miał ochotę się w niej obmyć, ostatecznie zabrakło ręcznika 😉
Spacerujemy dalej, ciągle nagabywani do zakupu czegoś, do ogolenia brody czy masażu dłoni. Wieczorem warto udać się na Ghat Dasaswamedh, gdzie odbywają się wieczorne modły (aarti). Ceremonie z ogniem wykonywane są przez brahminów.
Mamy szczęście bo dodatkowo jesteśmy w czasie wielkiego festiwalu, na który zjechali pielgrzymi z wielu stron Indii. Monotonna muzyka uspokaja i nawet ogromny tłum nam nie przeszkadza. Pielgrzymi puszczają świece na wodzie i poddają się rytualnej kąpieli. Uroczystości trwają do bardzo późna, a ogromna większość przybyłych na uroczystości wiernych rozkłada koce na płytach betonowych czy schodach wijąc sobie wygodne gniazdko, w którym doczekują do rana. Bezdomni i żebracy, którzy w ogromnej ilość zjechali do miasta, tego dnia nie mogą narzekać. Hindusi hojnie ich obdarowują jedzeniem i drobnymi pieniędzmi.
Następnego dnia jeszcze przed wschodem słońca zrywamy się z łóżek. Po chwili zbiegamy po schodach wprost w ramiona kajakarza o imieniu Papo! Zabiera nas w podróż wzdłuż ghatów świętych wód Waranasi. Wątły szczuplutki, subtelny mocarz wymachuje wielgaśnymi wiosłami w dłoniach. Poranna mgła nie pozwala w pełni cieszyć się wschodem słońca, liczymy że później się podniesie. Podobno od 2 tygodni tak już tu jest, ale jutro będzie „good”, zapewnia Papo! Płyniemy dalej. Coraz więcej pielgrzymów udaje się na rytualną kąpiel (pudźa). Poranek jest dość zimny ale to ich nie zniechęca. Trzykrotne pełne zanurzenie w wodzie i odmówienie modlitwy daje oczyszczenie.
Po półtoragodzinnym dryfowaniu schodzimy na ziemię. Spacerujemy dalej wzdłuż ghatów, gdzie toczy się codzienne życie mieszkańców.
Kolejny dzień spędzamy w „mieście”. Choć trudno to nazwać miastem. Przeciskamy się wąskimi uliczkami starając się nie wdepnąć w krowie miny i kałuże. Nadal nas zadziwia, że miejscowi nie mają problemów z chodzeniem bez butów. Nie myślę tutaj oczywiście o bezdomnych. Święte krowy albo grzebią w śmieciach albo się droczą zagradzając pieszym drogę, walczą z psami o swoje terytorium odwiedzają stragany i małe sklepiki z najróżniejszymi drobiazgami. Podobno taka krowa pokonuje około 20 km dziennie w poszukiwaniu jedzenia. Podobno codziennie pokonują te samą trasę odwiedzając te same domostwa, które obdarywują je świeżą strawą. A my po raz kolejny przechodzimy od jednego ghatu do następnego gdzie ciągle odbywają się kremacje (ghat Manikarnika czy ghat Harishchandra).
Po drodze jesteśmy świadkiem ogromnego prania ubrań oczywiście w wodach Gangesu. Jeden z mieszkańców postanowił zrobić praie na ghacie gdzie dokonywane jest palenie zwłok. Pewnie było mu najbliżej. Na głównym schodach- Dasaswamedh non stop gra muzyka, a pielgrzymów ciągle przybywa, na poranne obmyewanie i wieczorne uroczystości puri. . Jest to również popularne miejsce wśród nowożeńców, gdzie wraz z całą rodziną schodzą schodami wprost do wód Gangesu by zasiąść w jednej z łodzi i odpłynąć.
Przychodząc z rana można wziąć porządna kąpiel wraz z praniem, potem ogolić i ostrzyc się dokładnie, pomodlić, zjeść, odpocząć i tak może minąć cały dzień. I to wszystko w jednym miejscu. Waranasi zadziwia. A my wieczorem już wyjeżdżamy, a szkoda. Spacer po ghatach, mimo brudu i smrodu na długo pozostawi niezapomniane wspomnienia.
Fotki z Waranasi
Więcej wpisów o naszej podróży po Indiach znajdziecie TUTAJ
Podobał Ci się wpis? Dołącz do Nas na Facebooku, gdzie znajdziesz bieżące relacje i zdjęcia. Jesteśmy bardzo ciekawi co myślisz. Będzie nam bardzo miło jeżeli klikniesz „lubię to”, zostawisz komentarz lub prześlesz post w świat.
Zapraszamy Byle-na-chwile 🙂