Jotunheimen-na dachu Norwegii
Górski krajobraz Norwegii oferuje nam tyle atrakcji, że nie mamy czasu na nudę. Fiordy swoim pięknem urzekają ale warto też wybrać się w wyższe partie gór jak Jotunheimen. Na naszej trasie nie mogło zabraknąć również lodowców – Jostendalbreen.
Największym lodowcem Europy jest Jostendalbreen. Aby zobaczyć jak lodowiec spływa z gór warto wybrać się na jeden z jego jęzorów. Bardzo popularne są Briksdalbreen na północy i Fjaerland na południowym zachodzie. My decydujemy się na Nigardsbreen na wschodzie gdyż później wyruszamy na trasę Sognefjellet i dalej do Geiranger.
Piękna od samego rana pogoda zachęca nas do dalszej podróży. Krótki przejazd promem z Fodnes do Gaupne i dalej kierujemy się na Jostendal.
Gdy dojeżdżamy na miejsce z daleka już widzimy piękny jęzor lodowca, który schodzi zygzakiem z gór. A woda, która z niego cały czas wypływa wpada do pięknego jeziora do którego spokojnie można dojechać samochodem.
Z parkingiem nie ma największego problemu. Z chodząc kilka metrów w dół można dojść do miejsca z którego odpływa łódka skracająca czas dotarcia pod jęzor lodowca. Ale sama trasa jest przyjemna i w 45 minut jesteśmy pod jęzorem. Lodowiec w słońcu mieni się i błyszczy i staje się niesamowicie błękitny. A ja myślałam, że będzie biały.
Nasza Zosia śpi słodko a my robimy sobie sesje zdjęciowe na tle ogromnej masy lodu. Jeżeli nie jesteście z tak małym dzieckiem warto wybrać się z przewodnikiem na sam lodowiec. Trasy są prostsze jak bardziej wymagające, krótkie i długie. W rakach na butach i powiązani liną możemy poczuć się jak lodowi wojownicy.
Po kilku godzinach zjeżdżamy z gór do Gaupne i tam nocujemy na kempingu. Nie chcemy jechać dalej gdyż na trasę turystyczną Sognefjellet chcemy przeznaczyć cały kolejny dzień.
Drogą Sognefjell, nie wysiadając z samochodu możemy prawie dotknąć najwyższych gór Jotunheimen.
Trasa prowadzi przez samo serce gór a my możemy podziwiać szczyty pokryte bielącym się śniegiem i czapami lodowców.
Od fjordu Sognefjord wspinamy się stromą drogą do punktu widokowego Oskarshaug i podziwiamy polodowcową dolinę Helgedalen i Lusterfjord, odnogę Sognefjorden.
Najwyższy droga Norwegii osiąga w punkcie widokowym Fantestein wysokość 1434 metry n.p.m. Widok z niego to jak panorama wprost ze szczytu góry.
Śnieg nawet w lipcu zalega na tym terenie. A droga w wielu miejscach pokryta jest po obu stronach ścianami śniegu. Podążając dalej na północ teren się obniża i później gwałtownie spada do doliny Breiddalen.
Surowy górski krajobraz ustępuje bujnej zieleni. Koniec drogi Sogefjellet to miejscowość turystyczna Lom. W tym zimowym kurorcie zatrzymujemy się tylko na chwilę, aby zobaczyć słynny XIII w. kościół stavkirke ze smoczymi głowami kończącymi dach oraz dachówką w kształcie smoczej łuski. Jeżeli masz więcej czas to warto się tutaj zatrzymać i udać w piękne góry Jotunheimen.
Jadąc dalej drogą numer 15 chwilowo krajobraz dookoła staje się bardziej „pospolity” aż do momentu, kiedy znów wjeżdżamy w góry. Zastanawiamy się ile razy będziemy jeszcze tak się zachwycać podczas tego wyjazdu ale chyba to się nie skończy. Kulminacją zachwytów naszej trasy tego dnia to fiord Geiranger. Wcześniej warto wjechać na szczyt Dalnisiba. My jednak jedziemy dalej na szczycie pewnie mgliście a poza tym Geiranger już nas kusi. Serpentynami zjeżdżamy w dół i na punkcie widokowym spokojnie delektujemy się widokiem najpiękniejszego fiordu Norwegii.
ale to w następnym wpisie 😉Geirengerfjord