Cameron Highlands – soczyste pola herbaciane Malezji
Gorąco, wszędzie gorąco.
Cóż pierwsze dni w Kuala Lumpur i Melace przypomniały nam jak można pocić się w Azji. W sumie kąpiel niepotrzebna, bo i tak za chwilę pot pokrywa całe ciało. 37ºC przy olbrzymiej wilgotności takie odczucia jedynie w Azji.
Chcemy odetchnąć na chwilę od miasta i skwaru, ale gdzie? Na szczęście w Malezji są góry. Może nie ogromne, ale 1500 m n.p.m. powoduje, że temperatura w dzień utrzymuje się na 25ºC a w nocy może spaść do 15ºC, a czasami nawet i niżej- iście zimowa aura jak na Malezję.
Jedziemy w góry
Z bardzo ładnego i nowoczesnego dworca autobusowego w Kuala Lumpur wyjeżdżamy vip-owskim autobusem w kierunku Cameron Highlands. Zajmujemy przestronne miejsca (po trzy w jednym rzędzie). Kierowca na szczęście oszczędza nas tym razem i nie podkręca klimatyzacji na maksa. Ponad czterogodzinna podróży do Tanah Rata, głównej miejscowości turystycznej w regionie Cameron Highlands trochę się dłuży, ale rodzice przerwy nigdy nie mają i bajki opowiadać Zosi trzeba 🙂
Ostatnie dwie godziny to same zakręty, więc dla osób z chorobą lokomocyjną ten fragment trasy może dać się we znaki. Na szczęście na najtrudniejszy fragment trasy Zosia zasypia na brzuchu taty. Parę kilometrów tuż przed miejscem docelowych zauważamy pola herbaciane. Już nie możemy się doczekać, kiedy tam będziemy no i liczymy na trochę więcej słońca.
Decydujemy się na pozostanie w Cameron dwie noce i na spokojne zwiedzanie plantacji. Znalezienie noclegu kompletnie nie stanowi problemu. Jesteśmy poza sezonem, co najważniejsze po weekendzie, więc większość turystów wyjechała. Po przyjeździe pod biuro firmy CS & Travel udajemy się w pierwszą ulicę w prawo i tuż za popularny Father’s guesthouse wynajmujemy pokój z łazienką (wifi i kawa w cenie)
Tanah Rata to mała miejscowość gdzie oprócz paru restauracji, wielu guesthouse-ów i hotelików nie ma za wiele do robienia. Ale nie po to tutaj przyjechaliśmy. Jest niedziela i cotygodniowy targ otwiera się popołudniu. Nareszcie kupujemy owoce, warzywa w dobrych cenach.
Zielone pola herbaciane – Cameron highlands
Plan na następny dzień zakłada wizytę na plantacjach herbaty, ale oczywiście nie z grupą. Wiem, że większość na to się decyduje, ale my nie mamy ochoty spędzić tylko godziny na plantacji a resztę czasu na plantacjach truskawek w klatce z owadami czy w ogrodach z kwiatami. Nie przewidzieliśmy tylko, że wjazd na plantację herbaty Boh jest zamknięty w poniedziałek. Taki zonk, ale cóż z tym też sobie poradzimy.
Opcji zwiedzania pól herbacianych jest kilka, dla nas najbardziej pociągająca to skuter, który z wiadomych względów daje największą frajdę poznawania. Skuter wypożyczyć można bardzo łatwo i dostępność jest duża ale kasków dla dzieci nigdzie na wypożyczenie nie mieli a podróżowanie z dzieckiem na skuterze bez kasku nie wchodziło w grę. Poza tym tutejsza policja obserwuje bacznie turystów i wypatruje tych którym kaski nie leżą a następnie daje po cichu do zrozumienia że puści gapowicza wolno ale jedynie po wręczeniu małej łapóweczki. Malezja pod tym względem to nie Tajlandia, Filipiny czy Indonezja, tutaj przestrzegamy przepisy drogowe!
Z tego względu z samego rana zamiast odpalać skuter decydujemy się złapać stopa i podjechać na plantację Bharat, którą mijaliśmy dzień wcześniej. Trochę mieszkańcy się dziwią gdy machamy na przejeżdżające samochody ale z dzieckiem chyba chętniej zabierają. Dzięki temu już po 30 min jesteśmy na miejscu. Myślę, że spokojnie na stopa można poruszać się w tych okolicach, kierowcy zatrzymują się podobnie jak w Polsce czyli rzadziej niż częściej ale się zatrzymują.
Stopem docieramy na miejsce gdzie jest cicho i spokojnie i słychać jedynie stukot robotników naprawiających dach pobliskiej restauracji . A tak poza tym to nie ma nikogo 🙂 Jedynie pracownicy plantacji nieśmiało wynurzają się z za krzaków herbacianych. Wstęp na plantację jest wolny, nie ma znaków ani kierunkowskazów. Należy jedynie zachowywać się godnie, nie śmiecić czy nie hałasować.
Podziwiamy drzewka herbaciane. Bardziej i mniej zielone pokrywają okoliczne pagórki. Kolory się przenikają tworząc morze zieleni. Na polach pracują wynajmowani pracownicy głównie z Nepalu czy Bangladeszu, którzy sprawnie ręcznymi maszynami przystrzygają krzewy a liście zbierane są do dużych worków i przenoszone do fabryki. Spacerujemy pomiędzy krzewami. Warto na plantacji mieć w miarę dobre buty bo jest gliniasto-błotniście no i dłuższe spodnie bo krzaki miejscami są bardzo gęste. Gdy głód zaczyna nam już doskwierać, na śniadanie wybieramy pustą ławeczkę, z której możemy cały czas delektować się tym zielonym rajem.
Jest jeszcze przedpołudniem a pogoda wydaje się poprawiać. Musimy to wykorzystać i zobaczyć plantacje Boh. Plantacja Boh jest największa w Malezji. Jakość herbaty w porównaniu np. z tą ze Sri Lanki jest niestety gorsza, a wynika to ze sposobu zbierania listków. W Malezji już od wielu lat zamiast rąk ludzkich wykorzystuje się do tego maszyny. Sama plantacja zajmuje ponad 1200 hektarów a rocznie produkowane jest 4 mln kg herbaty.
Po powrocie stopem do miasta wybieramy taxi aby dojechać pod bramę wjazdową plantacji Boh. Wiemy, że wstępu na plantację dzisiaj nie ma ale nigdy nic nie wiadomo. Z naszym kierowcą taksówki wynajętym na trzy godziny, zatrzymujemy się parę razy na trasie. Drogi są wąskie a widoki niczego sobie i ruch spory ponieważ w okolicy odbywa się codzienny truskawkowy i nie tylko targ. Zamknięty wjazd do plantacji nie zaskoczył nas, więc odrazu szukaliśmy czegoś co sprawi że chociaż trochę nasycimy się widokami pól herbacianych. Decydujemy się na spacer niepozorną drogą znajdująca się po lewej stronie bramy wejściowej. Ścieżka wznosi się na okoliczne wzgórza i nie jest zamknięta. Jak się chwile później okazało byliśmy zadowoleni, że nie udało nam się zwiedzać plantacji wśród tłumu autobusów. Cała plantacja herbaty jest przed naszymi oczami i tylko dla nas. Podążamy coraz wyżej i jest coraz lepiej. Spędzamy około 2 godzin spacerując i podziwiając widoki. A trzeba przyznać, że jest co podziwiać. Jest jeszcze ładniej niż na plantacji Bharat.
Bardzo się cieszymy, że możemy spędzić w tym miejscu tyle czasu ile chcemy a inne plantacje odpuszczamy. Czas na obiad i relaks czyli próba uśpienia Zosi.
Cameron highlands jest bardzo popularne wśród mieszkańców Malezji ale również Singapuru, którzy mogą tutaj odetchnąć od gorącego klimatu. Dodatkowo jest to miejsce w którym uprawia się warzywa i owoce dostarczane dla całego kraju i nie tylko.
Niezwykle ważne są w tym miejscu …. truskawki. Każdy targ opanowany jest przez te owoce. Kupimy nie tylko owoce ale bransoletki, maskotki, portfele i wiele innych rzeczy w kształcie truskawki albo z jej motywem. Dlatego też każda z organizowanych wycieczek zagląda na ich plantację. A same truskawki w sumie to smakiem nie powalają i ceną. Polskie są znacznie smaczniejsze.
Dla wszystkich, którzy mają więcej czasu polecamy również trasy trekkingowe w okolicach. Mapkę znajdziecie poniżej. Trasy są niekiedy dość strome i trzeba uważać zwłaszcza po deszczu bo brodzi się w porządnym błocie.
Informacje Praktyczne
– dojazd z Kuala Lumpur kilka razy dziennie w nieco ponad 4 godziny – ceny od 35RM
– dojazd z Penang, Singapuru oraz Perinthien również bez problemu. Warto zarezerwować dzień wcześniej bilet również możliwość on-line przez stronę bus online ticket
– w Tanah Rata liczne guesthousy z cenami od 40 RM za dwójkę bez łazienki
– wycieczki zorganizowane od 25RM za 3 h podczas których zwiedza się plantację herbaty, truskawek, owadów, róż etc.
– wynajęcie taksówki na 3 h za 75 RM
Inne wpisy z wyjazdu do Malezji znajdziesz TUTAJ
Podobał Ci się wpis? Dołącz do Nas na Facebooku, gdzie znajdziesz bieżące relacje i zdjęcia. Jesteśmy bardzo ciekawi co myślisz. Będzie nam bardzo miło jeżeli klikniesz „lubię to”, zostawisz komentarz lub prześlesz post w świat.
Zapraszamy Byle-na-chwile 🙂